MEDIA O I EDYCJI OKMFD 1-2-3
Widzowie wybrali „Trzy razy łóżko”
Zabawne rozmowy w alkowie, najeżony przekleństwami portret młodego pokolenia i historia małżeństwa, które zamieniło się rolami. W sobotni wieczór to widzowie Teatru Dramatycznego zdecydowali, która z tych sztuk zostanie wystawiona na jego deskach. Wybrali „Trzy razy łóżko" Jana Jakuba Należytego.
W sobotę zaprezentowano trzy najlepsze teksty spośród nadesłanych na Konkurs Małych Form Dramaturgicznych, zorganizowany przez białostocki teatr po raz pierwszy. Wyselekcjonowano je ze 125 propozycji 77 autorów. Widzowie pokazali, że chcą mieć wpływ na repertuar już samą frekwencją. Teatr był zapełniony prawie do ostatniego miejsca.
Pierwszym tekstem, czytanym przez aktorów białostockiej Akademii Teatralnej, był właśnie - jak się później okazało - ten zwycięski. Tocząca się w alkowie, pełna inteligentnego humoru, zabawna historia życia dwojga aktorów, którą świetnie odtworzyli Dominik Piejko i Iza Wilczewska (inscenizację wyreżyserowała studentka reżyserii Ania Nowicka). Widzom nie przeszkadzało, że aktorzy czytając tekst nie potrafili opanować śmiechu i że czasem cofali się do wypowiedzianych już kwestii. Ba, momentami sami tworzyli dodatkowe gagi:
- Zapomniałem wziąć pidżamę do tej sceny - powiedział aktor.
- To będziesz spał nago - odparła natychmiast jego partnerka, ubierając się w swoją.
Po spektaklu zapytano autora, skąd taki łóżkowy temat?
- W pewien sposób narzuciły to zasady konkursu: jeden akt, dwóch aktorów, trzy rekwizyty - odpowiedział satyryk. - A łóżko? W nim rodzimy się, umieramy i podejmujemy wiele ważnych decyzji.
W kolejnej sztuce – „Rozpuszczalnik" autorstwa Piotra Bulaka - widzów zbulwersował ostry język. Tylu przekleństw naraz w teatrze chyba jeszcze nie było. Sama historia to dramatyczny portret młodego pokolenia. Kończy się śmiercią jednego z bohaterów.
- To miał być moralitet, sztuka ku przestrodze, oparta na dekalogu, o śmierci bez powodu - tłumaczył Piotr Bulak.
Widzowie mieli jednak wątpliwości, czy tekst potrzebuje tylu przekleństw i czy pokazywanie najgorszych wzorców: picia alkoholu, używania narkotyków, może zmienić młodzież na lepsze.
Jako ostatni pokazano tekst Jacka Gertnera „Gorszy gatunek mężczyzny" - historię zamiany rolami przez młode małżeństwo. On traci pracę i zajmuje się domem, ona robi karierę. Tekst próbuje obalić stereotypy: jeśli kobieta zarabia więcej, musi to być ujmą dla mężczyzny. Nie przemówił jednak do widzów.
- Strasznie mnie ta sztuka zmęczyła i nie wiem, czy chciałyby ją obejrzeć osoby pracujące, jak i bezrobotne. Doszłam do wniosku, że to sztuka dla małżeństw homoseksualnych - nie zostawiła suchej nitki jedna z kobiet na widowni.
- To miał być tekst o wyścigu szczurów. O osobach, które kończą studia i nie wiedzą, czy chcą żyć razem, czy też ścigać się przez całe życie - bronił się autor.
Publiczność wybrała w drodze głosowania, że chce zobaczyć w Węgierce „Trzy razy łóżko" Należytego. Autor dostał czek na 5 tys. zł i zapewnienie, że sztuka zostanie wystawiona na wiosnę. Chciałby ją wyreżyserować sam dyrektor Teatru Piotr Dąbrowski, który stawiał na nią już po pierwszym przeczytaniu.
Aneta Dzienis, Gazeta Wyborcza – Białystok, 26-11-2007
U Węgierki pokazy trzech jednoaktówek
Męskie pogawędki o życiu? Damsko-męskie rozmowy w alkowie? A może portret małżeństwa, które zamieniło się rolami? Którą z tych historii chcesz obejrzeć na scenie w postaci dużej premiery? Sam możesz o tym zdecydować - wybierz się tylko w sobotę do Węgierki na wybory, jakich jeszcze nie było.
Teatr Dramatyczny po raz pierwszy oddaje władzę w ręce widzów. Proponuje trzy sztuki, spośród których to publika może wybrać najciekawszą. Dramatem, który zbierze najwięcej głosów na poważnie zajmą się aktorzy, reżyser, scenograf - i jeszcze w tym sezonie artystycznym będzie można zobaczyć go na scenie.
Aby jednak publiczność mogła taki tekst wybrać - najpierw musi się zapoznać z ich treścią. I właśnie w sobotę będzie mogła to uczynić: oglądając i słuchając studentów aktorstwa i reżyserii (białostockiej Akademii Teatralnej i Studium Aktorskiego w Olsztynie), którzy zaprezentują teksty na scenie w formie wstępnych inscenizacji. Pokażą trzy sztuki, spośród których będzie można zagłosować na jedną.
„Trzy razy łóżko" Jana Jakuba Należytego - to trzy sceny z życia małżeńskiego. Akcja dzieje się w alkowie, gdzie małżonkowie podejmą ważne decyzje;
„Gorszy gatunek mężczyzny" Jacka Getnera - to z kolei historia małżeństwa, które zamieniło się rolami. Spełniona zawodowo kobieta i bezrobotny mężczyzna, zajmujący się domem;
„Rozpuszczalnik" Piotra Bulaka - opowiada o spotkaniu młodych mężczyzn. Rozmowa o wszystkim i o niczym szkicuje dramatyczny portret młodego pokolenia.
Autorzy tych trzech sztuk to finaliści Konkursu Małych Form Dramaturgicznych 1-2-3, organizowanego przez Teatr Dramatyczny. Teatr takim konkursem dopiero debiutuje, spodziewał się ledwie kilkunastu nadesłanych tekstów. Tymczasem frekwencja przeszła wszelkie oczekiwania - nadeszło 125 sztuk od 77 autorów, w tym znanych, jak choćby Jan Jakub Należyty (satyryk, autor scenariuszy telewizyjnych i sztuk teatralnych). W nazwie konkursu kryje się wskazówka: teksty są kameralne, mieszczące się w schemacie: 1 akt, 2 aktorów, 3 rekwizyty. Założenia mogły (i są) być nieco modyfikowane, przy czym aktów nie mogło być więcej niż dwa, a rekwizytów mniej niż jeden.
Udział w pokazie jest bezpłatny, ale koniecznie w kasie trzeba odebrać wejściówki (jedna osoba może wziąć tylko jedną), która jest jednocześnie kartą do głosowania. UWAGA! Tak dużo osób chce zobaczyć pokaz jednoaktówek, że wejściówek zostało już tyle, co kot napłakał! (Pięciu szukaj w „Bonusach")
Zaprasza Anna Danilewicz, inicjatorka konkursu i jurorka - Zaczynamy o godz. 17.30 losowaniem kolejności prezentacji, potem trzy zespoły pokażą publiczności inscenizacje. Po każdej prezentacji zaprosimy widzów na krótką przerwę, podczas której będzie można podyskutować choćby z autorem. Planujemy tak zaadaptować pomieszczenia teatralne, by widzowie nie byli przykuci do foteli przez cały wieczór. Będzie można usiąść przy stolikach, na poduszkach, wypić kawę, czy przegryźć ciastko. Wieczór zakończy oczywiście głosowanie i ogłoszenie werdyktu. |
Monika Żmijewska, Gazeta Wyborcza – Białystok, 23-11-2007
Widzowie wybiorą sztukę do realizacji
Demokracja w Teatrze Dramatycznym! W sobotę widzowie sami wybiorą jednoaktówkę, jaką chcą zobaczyć na scenie w formie prawdziwej premiery. To pierwsze takie przedsięwzięcie - wybory dramatyczne - w Białymstoku.
Przedsięwzięcie od początku cieszyło się olbrzymim zainteresowaniem. Najpierw teatr ogłosił konkurs dramaturgiczny: nie dość że po raz pierwszy w swojej historii to od razu ambitny, o zaostrzonych kryteriach. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania! Teatr liczył ledwie na kilkanaście tekstów (w końcu konkursem dopiero debiutuje), a tymczasem zasypała go lawina: jednoaktówek przyszło aż 125 od 77 autorów z całej Polski, a nawet z Irlandii i Niemiec.
Na tym sukces frekwencyjny się nie kończy - nie zawiedli autorzy i wygląda na to, że nie zawiodą też widzowie. Zainteresowanie sobotnim finałem konkursu jest już tak duże, że teatr zdecydował się przenieść imprezę z małej na dużą scenę. - Już wiemy, że na małej wszyscy się nie pomieszczą, dlatego, choć jednoaktówki wymagają raczej kameralności, chcemy, by pokazy zobaczyła - i mogła zagłosować - większa liczba osób - mówi Anna Danilewicz, asystentka dyrektora teatru i współinicjatorka konkursu oraz idei, by widzowie mogli sami wybrać najciekawszy dramat.
Widz ma zawsze rację
Aby jednak publiczność mogła taki tekst wybrać - najpierw musi się zapoznać z ich treścią. I właśnie w sobotę będzie mogła to uczynić: oglądając i słuchając studentów aktorstwa i reżyserii, którzy zaprezentują teksty na scenie - w formie teatralnych wprawek, wstępnych inscenizacji. Oczywiście nie sposób wszystkich tekstów przedstawić, zresztą teatr nie miał takiego zamiaru. Jurorzy, którzy przeczytali wszystkie nadesłane jednoaktówki, z ponad setki wybrali trzy najlepsze (ich autorów nagrodzono już nagrodami w wysokości 1 tys. zł). Te trzy jednoaktówki zobaczymy w sobotę na scenie. Nad pokazami już pracują studenci aktorstwa i reżyserii białostockiej Akademii Teatralnej oraz Studium Aktorskiego w Olsztynie. Tekst, który najbardziej spodoba się widzom - zostanie zwycięzcą całego konkursu (5 tys. zł) i, co najważniejsze, dzięki widzom będzie miał „normalną" premierę w Teatrze Dramatycznym jeszcze w tym sezonie artystycznym.
Co czeka widzów w sobotę?
- Prezentacja finałowa będzie miała następujący przebieg: rozpoczynamy o godz. 17.30 losowaniem kolejności prezentacji, potem trzy zespoły pokażą publiczności inscenizacje - tłumaczy Anna Danilewicz. - Po każdej prezentacji zaprosimy widzów na krótką przerwę, podczas której będzie można podyskutować z autorem, wymienić się opiniami, ocenić tekst i pokaz. Całe spotkanie sobotnie będzie dość nietypowe, chcemy więc też tak zaadaptować pomieszczenia teatralne, by widzowie nie byli przykuci do foteli przez cały wieczór. Będzie można usiąść przy stolikach, na poduszkach, wypić kawę, czy przegryźć ciastko. Wieczór zakończy oczywiście głosowanie i ogłoszenie werdyktu.
Udział w pokazie jest bezpłatny, ale koniecznie trzeba w kasie odebrać wejściówki (jedna osoba może wziąć tylko jedną), która jest jednocześnie kartą do głosowania.
Swój udział w pokazie zapowiedzieli autorzy nagrodzonych tekstów: Jan Jakub Należyty, Jacek Getner i Piotr Bulak. Pierwszy to znany autor piosenek (m.in. dla Zbigniewa Wodeckiego), piosenkarz, autor scenariuszy telewizyjnych i sztuk teatralnych, satyryk (współpracował z kabaretem Pod Egidą). Drugi, z wykształcenia prawnik, jest współscenarzystą 10 odcinków sitcomu „Daleko od noszy" i 8 serialu „Ale się kręci" (oba na antenie Polsatu), autor nagradzanych opowiadań. Na sobotni wieczór zaprasza na swoim blogu: jacekgetner.blog.onet.pl. Trzeci autor uczy studentów dziennikarstwa na UW, był redaktorem portali: Laboratorium Reportażu i Student.pl.
Monika Żmijewska, Gazeta Wyborcza, 21-11-2007
Nocny maraton teatralny
Tego jeszcze w Białymstoku nie było! W sobotę, 24 listopada, w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku zaprezentowane zostaną trzy zupełnie nowe, nigdzie wcześniej nie pokazywane dramaty. W antraktach spotkania z autorami. W finale publiczność wybierze najlepszą inscenizację. A wszystko to kompletnie za darmo!
Piotr Dąbrowski, dyrektor Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, przewodniczący jury, prezentuje wielce dramatyczny „urobek" Konkursu Małych Form Dramaturgicznych 1 -2-3. Na razie to tylko makulatura, która za tydzień stanie się zajmującą lekturą, a za kilka miesięcy jeden z maszynopisów zamieni się w prawdziwe przedstawienie.
Tak będzie wyglądał finał Konkursu Małych Form Dramaturgicznych 1-2-3, zorganizowanego przez białostocki Teatr Dramatyczny. Spośród 125 tekstów nadesłanych przez 77 autorów wybrano trzech finalistów: „Trzy razy łóżko" Jana Jakuba Należytego, „Gorszy gatunek mężczyzny" Jacka Getnera i „Rozpuszczalnik" Piotra Bulaka. Autorzy otrzymali nagrody w wysokości 1000 zł, ufundowane przez urząd miejski. Teraz walczą o nagrodę główną - czek na 5000 zł, ufundowany przez Wydawnictwo prasa Podlaska, wydawcę „Kuriera Porannego", oraz realizację sztuki na scenie Teatru Dramatycznego. Premiera przed wakacjami.
„Trzy razy łóżko", czyli igraszki małżeńskie
„...Mówiłam ci już, że mam pokazać tylko piersi, bez twarzy. A ty pokażesz twarz w reklamie taniej wieprzowiny. Co jest lepsze: być piersiami reklamy społecznej czy twarzą wieprzowiny?" Jak Państwo myślą? Odpowiedź, wbrew pozorom, nie jest taka prosta. Choć pytanie ma żartobliwą formę, to dotyczy odwiecznego dylematu: być czy mieć? Jan Jakub Należyty rozważa tę kwestię w komedii małżeńskiej „Trzy razy łóżko". Doświadczony autor - tekściarz Zbigniewa Wodeckiego, kabareciarz, dramaturg i piosenkarz w jednej osobie - napisał tekst lekki, dowcipny i bardzo „życiowy”. Bohaterowie, mąż i żona, są aktorami. Rozstają się, schodzą, robią kariery i wychowują dzieci. Spotykamy ich trzykrotnie – zawsze w łóżku, zawsze tuż przed, tuż po. To w alkowie zapadają najważniejsze życiowe decyzje – tu rozpadają się małżeństwa i tu, w łóżku, ponownie dochodzi do ugody.
„Trzy razy łóżko” to historia łatwa, prosta i przyjemna – teatralny samograj, wielka gratka dla aktorów, szansa na doskonałą zabawę dla publiczności. A do tego rzecz inteligentna. Obyczajowa perełka. 24 listopada zobaczymy w Dramatycznym wstępną inscenizację, przygotowane przez studentów akademii teatralnych z Białegostoku i Olsztyna. Czy „Trzy razy łóżko" trafi na afisz, wejdzie do repertuaru Teatru Dramatycznego? O tym zdecydują za tydzień widzowie nocnego maratonu teatralnego.
Nie będą mieli łatwego wyboru - szczególnie ci młodsi, oczekujący od teatru nie tylko rozrywki, ale też mocnych wrażeń, doświadczeń ekstremalnych. To dla takiej publiczności teatr przygotował „Rozpuszczalnik".
Bardzo mocny „Rozpuszczalnik"
Bohaterowie „gapią się bezmyślnie w telewizor.
MOCNY: Telewizja to taki rozpuszczalnik.
SŁABY: Zajebiście odkrywcze.
MOCNY: Rozpuszcza wrażliwość.
EWRYDŻ: Rozpuszcza inteligencję.
SŁABY: Rozpuszcza wszystko.
MOCNY: Komp też.
SŁABY: Nie cały.
MOCNY: No, gierki na przykład.
SŁABY: No, gierki tak.
EWRYDŻ: Internet, na przykład.
SŁABY: No, nie cały.
MOCNY: Ale YouTube, na przykład, to tak.
SŁABY: No, YouTube to napewka.
EWRYDŻ: Ostatnio dwa dni siedziałem na YouTube.
SŁABY: I nie rozpuściłeś się.
EWRYDŻ: No, prawie.
Śmieją się".
Piotr Bulak jest bodaj najmłodszym z finalistów konkursu 1-2-3 - jeżeli nie wiekiem, to bez wątpienia tematem sztuki. Para się dziennikarstwem, jest wykładowcą uniwersyteckim i dramaturgiem. Napisał rzecz o młodym pokoleniu - aktualną, mocną. „Rozpuszczalnik" to nieustający potok dialogów - slang, ostre słowa, w których sporo jest agresji, ale i przenikliwości. Trzej młodzi ludzie siedzą przed telewizorem, skaczą po kanałach, surfują po Internecie, grają w krwawe gry i rozmawiają. Bulakowi udaje się uzyskać dużą naturalność dialogów. Mocny, Słaby i Ewrydż pozornie gadają o wszystkim i o niczym, skaczą z tematu na temat. Jednak szybko się orientujemy, że jesteśmy świadkami sądu nad polską (i nie tylko) współczesnością. Dostaje się telewizji - rozpuszczalnikowi mózgu. Nie oszczędzają literatury. Rodzice też nie mogą liczyć na ułaskawienie: „Sami nic się nami nie zajmują. Kompletnie nas nie rozumieją. Nic im w nas nie pasi". A kino? „Przecież teraz kręcą tylko takie filmy, które już były. Zmieniają pięć procent w starym schemacie. I już jest super oryginalne dzieło". Ferując jeden po drugim wyroki na rzeczywistość, umilają sobie czas „zabijanymi" grami, gapieniem się w telewizor i oglądaniem pornoli. Język, którego używają, jest wulgarny, agresywny, dowcip chamski. A jednak przez tę skorupę niechęci, frustracji i cynizmu przebija autentyczna wrażliwość. Jak na młodocianych chamów są bardzo dobrze wyedukowani - są świadomymi i krytycznymi odbiorcami popkultury. Trochę to zabawne, ale wierzę Piotrowi Bulakowi, że taka właśnie jest współczesna młodzież -wulgarna, inteligentna, cyniczna, wrażliwa i zagubiona. Koktajl niemal niewyobrażalny, ale na bazie „Rozpuszczalnika" sprawdza się znakomicie.
Sztuka czyta się jednym tchem. A finał, choć nie jest zaskoczeniem, jest równie mocny, jak cały tekst. Pozostaje pytanie, jak to „zagra" na scenie. Dla aktorów wcielenie się w bohaterów „Rozpuszczalnika" może być wyzwaniem: trzeba stworzyć postaci stuprocentowo autentyczne. Każdy błąd może być na wagę sukcesu całej sztuki. Jeżeli młoda widownia nie „kupi" bohaterów, jeżeli ich „rozkmini" i znajdzie tylko udawaczy, to skończy się tak, jak we współczesnej literaturze - na wulgarnych przekleństwach. A byłoby szkoda, bo Piotr Bulak, w przeciwieństwie do wielu innych współczesnych autorów, to taki koło, co ma wiele do powiedzenia.
„Gorszy gatunek mężczyzny" - farsa o japiszonach
Kilka już powstało i pewnie jeszcze wiele przed nami dramatów, które biorą na celownik żywoty polskich japiszonów. „Gorszy gatunek mężczyzny" Jacka Getnera to wyprawa do świata, którego drzwi zamknięte są dla większości Polaków, potrafiących przeżyć miesiąc za 1200 i mniej złotych. Tu pensja około czterech tysięcy to znak życiowej katastrofy, załamania się kariery - końca szans na świetlaną przyszłość, dobry klub, markowe ciuchy i atrakcyjne kobiety.
Jacek Getner bardzo udanie gra stereotypami. Opowiadając historię rozpadu pewnego konkubinatu, pokpiwa sobie z kobiet, które chcą być twarde jak mężczyźni, z mężczyzn, którzy odnajdują się w roli kury domowej, i z kultury, w której „trzeba mieć jaja", żeby przetrwać - niezależnie od tego, czy jest się kobietą, czy mężczyzną. A gdzie tu miejsce na miłość? Zabrakło. I nikt nie wyszarpuje sobie z tego powodu włosów z głowy. Beata, młoda i ambitna karierowiczka, ujmuje to tak: „Miłość to teraz występuje tylko w komediach romantycznych. (...) Czy poeta z głową w chmurach, pieprzący jakieś dyrdymały o uczuciu, może dać kobiecie poczucie bezpieczeństwa? Nie. To o niego trzeba dbać, na niego zarabiać, żeby mógł produkować te swoje rymowanki albo inne głupoty. Co z tego, że kocha? Czy tą miłością zapłaci rachunki za gaz, czynsz za mieszkanie?". „Inny gatunek mężczyzny" to kandydat do hitu - farsa z życia polskich japiszonów ma wszelkie szansę podbić serca publiczności. Choć padają tu sumy zawrotne, to sam konflikt płci jest tak samo aktualny przy 25 tysiącach euro i 2 tysiącach brutto miesięcznie.
Wejściówki, głosowanie, nagrody
Za udział w nocnym maratonie teatralnym nie trzeba płacić. Jednak liczba miejsc jest mocno ograniczona. Na widowni zasiądą tylko posiadacze specjalnych wejściówek, które można odebrać w kasie Teatru Dramatycznego. Wejściówka jest jednocześnie kartą do głosowania, którego wynik zdecyduje o zwycięstwie którejś ze sztuk. Finałem imprezy będzie ogłoszenie wyników i wręczenie nagród. Start imprezy w sobotę, 24 listopada, o godz. 17.30.
Jerzy Szerszunowicz – Kurier Poranny, 20-11-2007
Setka na Konkurs Małych Form Dramaturgicznych
Tego nie spodziewał się nikt - na Konkurs Małych Form Dramaturgicznych przyszło aż 107 prac! Frekwencja wydaje się jeszcze bardziej imponująca, że konkursem Teatr Dramatyczny dopiero debiutuje. Najlepszy tekst zostanie wystawiony na scenie.
Gdy na tydzień przed terminem nadsyłania prac przyszło ich nieco ponad 30 - teatr się cieszył. Teraz do tego doszło jeszcze bardzo pozytywne zaskoczenie. To, jak na konkurs tego typu i pierwszy w historii teatru - bardzo dużo. Prace nadeszły z całej Polski, jedną przysłano z Irlandii, jest też kilkanaście tekstów z Białegostoku. Wiadomo, że wśród autorów są znane nazwiska, organizatorzy nie chcą jednak ich na razie zdradzać.
W teatrze trwa właśnie otwieranie kopert, kopiowanie prac dla jurorów, którzy mają dwa miesiące na ich przeczytanie. Pod koniec września wybiorą trzy-cztery teksty, nad którymi zacznie pracować zespół teatru. Wstępne inscenizacje w zaawansowanej formie czytanej autorzy pokażą w listopadzie. Publiczność po obejrzeniu trzech pokazów zdecyduje, głosując, który tekst jest najlepszy. I ten właśnie wejdzie do repertuaru teatru i zostanie wystawiony jako spektakl.
- Regulamin mówi o wystawieniu jednej sztuki, ale jeśli interesujących tekstów będzie więcej - niewykluczone, że któryś zostanie wystawiony, np. w następnym sezonie. Możliwe też, że jeśli wśród prac znajdzie się ciekawy materiał na monodram - zainteresuje się nim któryś z naszych aktorów - mówi Anna Danilewicz, asystentka dyrektora teatru, współtwórczyni zasad konkursu. - Bardzo nas cieszy taka frekwencja, to oznacza, że kryteria konkursu nie były dla autorów ograniczeniem, a wyzwaniem.
W nazwie Konkurs Małych Form Dramaturgicznych 1-2-3 kryje się wskazówka: teksty mają być kameralne, mieszczące się w schemacie: 1 akt, 2 aktorów, 3 rekwizyty. Założenia mogą być modyfikowane, przy czym aktów nie może być więcej niż dwa, a rekwizytów mniej niż jeden.
- Po przejrzeniu kilkunastu wstępnych prac można stwierdzić, że mieszczą się w egzystencjalnym nurcie - opowiada Anna Danilewicz. - Autorzy mają fajne pomysły na to, by zwrócić uwagę na swoje prace - taki rodzaj autorskiego marketingu. Ktoś do swojej pracy dołączył płytę z opracowaniem muzycznym tekstu, ktoś zilustrował rysunkami i wycinkami z gazet, ktoś wymyślił ciekawe godło.
Prace oceniać będą: Piotr Dąbrowski (szef teatru), Anna Danilewicz, Krzysztof Giedroyć i Jan Kamiński (białostoccy literaci związani z teatrem) oraz Andrzej Kijowski i Andrzej Fabisiak (pierwszy jest dyrektorem Teatru im. Jaracza w Olsztynie, drugi - jego zastępcą).»
[Monika Żmijewska] – Gazeta Wyborcza – Białystok, 09-07-2007
Wielkie zainteresowanie małymi dramatami
30 czerwca upływa termin nadsyłania prac na Konkurs Małych Form Dramaturgicznych 1-2-3 zorganizowany przez Teatr Dramatyczny w Białymstoku.
Jesteśmy mile zaskoczeni zainteresowaniem, jakie wzbudził nasz konkurs - mówi Anna Danilewicz, asystentka dyrektora Teatru Dramatycznego. - W tej chwili mamy 48 prac, a myślę, że w najbliższych dniach ta liczba jeszcze wzrośnie.
Ilość przejdzie w jakość?
Konkurs Małych Form Dramaturgicznych 1-2-3 (jeden akt, dwóch aktorów, trzy rekwizyty lub nie więcej niż dwa akty, nie mniej niż jeden rekwizyt) jest organizowany po raz pierwszy.
W tej chwili nie wiadomo, jaka jest zawartość 50 kopert. - Po wadze i rozmiarach przesyłek można wnioskować, że rozumienie słowa „kameralny" jest bardzo różne - śmieje się Anna Danilewicz. - Jedne koperty zawierają kilka, najwyżej kilkanaście kartek, inne rozmiarami przypominają solidną powieść. I to jest sukces idei konkursu. Czy jakość jest równie imponująca jak ilość, przekonamy się niebawem.
Werdykt wyda publiczność
Komisja, w której składzie znajdzie się m.in. dyrektor Dramatu Piotr Dąbrowski, będzie miała dwa miesiące na zapoznanie się z nadesłanymi tekstami. Werdykt zostanie ogłoszony we wrześniu.
Spośród kilkudziesięciu dramatów, jurorzy wybiorą trzech finalistów i przekażą władzę nad konkursem w ręce publiczności. Do pracy nad tekstami przystąpią młodzi reżyserzy, scenografowie i aktorzy.
Pięć tysięcy dla zwycięzcy
Zakwalifikowane do finału dramaty zostaną wstępnie zainscenizowane i zaprezentowane na scenie Dramatycznego przez studentów szkół teatralnych. Spektakle odbywać się będą na małej scenie i w foyer.
- Widowiska będą bezpłatne, otwarte dla wszystkich zainteresowanych - mówi Anna Danilewicz. - Zamierzamy też przeprowadzić dużą akcję promocyjną. Wszystko po to, by jak najwięcej osób wzięło udział w spektaklach i oddało głos na swoich faworytów. Zależy nam na maksymalnej współpracy z publicznością. Ta, w drodze głosowania, wybierze zwycięzcę. Finaliści otrzymają nagrody po tysiąc złotych każdy, a zwycięzca nagrodę główną w wysokości pięciu tysięcy i laur najważniejszy: premierę.
Premiera na wiosnę
- Prezentacje finalistów odbędą się w październiku i listopadzie, premiery najlepszego dramatu możemy spodziewać się w pierwszej połowie 2008 roku - mówi Anna Danilewicz. - Liczymy na to, że konkurs pozwoli zaproponować widzom jeszcze jedną ciekawą premierę. A może uda się wypromować nowe nazwisko, może nawet będzie to ktoś z regionu, bo zgłosili się autorzy między innymi z Białegostoku i Łomży.
Ciągle jeszcze można wystartować w konkursie - liczy się data stempla pocztowego. A więc jeżeli coś zalega w szufladzie, to może warto spróbować...
Jerzy Szerszunowicz, Kurier Poranny, 28-06-2007
Białystok. Trwa Konkurs Małych Form Dramaturgicznych
Konkurs Małych Form Dramaturgicznych jeszcze się nie zakończył, a już można mówić o sukcesie frekwencyjnym. Tym większym, że to pierwszy konkurs na teksty sztuk, organizowany przez białostocki Teatr Dramatyczny [na zdjęciu]. Który zresztą nagrodzone teksty chciałby wystawić.
«- Codziennie listonosz przychodzi z wyładowaną torbą pełną kopert. Po ich wielkości widać, że teksty nadesłane na konkurs są najróżniejsze: liczą po kilka i kilkadziesiąt stron. To też ciekawe, bo pokazuje, jak autorzy rozumieją słowo kameralność - opowiada Anna Danilewicz, asystentka dyrektora białostockiego teatru.
Prace przychodzą z całej Polski, jak dotąd teatr otrzymał ich prawie 40. To, jak na konkurs tego typu - i, w przypadku Dramatycznego, debiutancki - całkiem sporo.
W nazwie: Konkurs Małych Form Dramaturgicznych 1-2-3 kryje się wskazówka. - Teatrowi zależy na pozyskaniu najciekawszych, kameralnych tekstów mieszczących się mniej więcej w schemacie: 1 akt, 2 aktorów, 3 rekwizyty.
- Te założenia mogą być modyfikowane, przy czym aktów nie może być więcej niż dwa, a rekwizytów mniej niż jeden - mówi Anna Danilewicz. - Niektórym autorom te nietypowe założenia najwyraźniej spędzają sen z powiek, bo co i rusz odbieram telefony z pytaniami typu: czy statyści liczeni są do wymaganej liczby aktorów? (nie są).
Wśród autorów na pewno dwie osoby są z Białegostoku (taki jest przynajmniej stempel pocztowy. Koperty zostaną otwarte dopiero na początku lipca (prace można przysyłać do końca czerwca na adres: Teatr Dramatyczny, ul. Elektryczna 12, 15-080 Białystok z dopiskiem "Konkurs"). Specjalne jury pod koniec września wybierze trzy, cztery teksty, nad którymi zacznie pracować zespół teatru. Wstępne inscenizacje w zaawansowanej formie czytanej aktorzy pokażą w listopadzie. Publiczność po obejrzeniu trzech pokazów zdecyduje, głosując, który tekst jest najlepszy. I ten właśnie wejdzie do repertuaru teatru i zostanie wystawiony jako spektakl.
Teatr już planuje repertuar na październik, uwzględniając te działania.»
"Nadchodzą prace na konkurs dramaturgiczny"
Monika Żmijewska, Gazeta Wyborcza, 26-06-2007